sobota, 18 czerwca 2011

5. Początek Końca.


Minęło sporo czasu od poprzedniej notki. Sporo się również wydarzyło.
Reakcja matki na wiadomość o mojej wyprowadzce - nie do opisania. Była tak wściekła, że trudno to ogarnąć.
Była wściekła, nie dlatego, że się wyprowadzam, ale dlatego, że nie miała o niczym pojęcia.
Myślała, że ma nad nami wszystkimi władzę, kontrolę, że wszystko o nas wie. Jednak czytanie korespondencji i przegrzebywanie rzeczy nie wystarczyło.
Nie wiedziała. I zabolało ją również to, że wszyscy wokół wiedzieli, tylko nie ona. Cóż, każdy dostaje to, na co sam sobie zapracował. W każdym razie, ta awantura przyspieszyła moją wyprowadzkę o tydzień.
I nie żałuję tej decyzji. Mieszkam już "na swoim" trzy tygodnie. Od tamtej pory nie miałam z nią żadnego kontaktu i mam nadzieję, że mieć nie będę. I wiecie co?Dzisiejszej nocy, pierwszy raz od... wielu, wielu lat.. spałam twardym, spokojnym snem. I to na tyle mocnym, że nie budziły mnie żadne najmniejsze szmery.
Ba! ŻADNE hałasy!
Nawet to jak skarb już dawno po moim zaśnięciu, uruchomił w pokoju suszarkę (gdzie spałam, gdyż mamy tylko jeden pokój). Co jest dla mnie czymś niesamowitym, bo zwykle najcichsze szmery, skrobnięcia, szepty sprawiały, że się od razu budziłam.
Ten fakt, napełnił mnie nadzieją, że to krok w dobrym kierunku, by wreszcie zacząć normalnie żyć.

Zapisałam się również na wizytę do chirurga-ortopedy, WRESZCIE! (oczywiście za "subtelną namową" mojego K.). Tak więc, mam nadzieję, że za jakiś czas, moje kolana, przestaną być zmorą mojego życia i przestaną mnie wreszcie boleć.

Na wpisie fejsbukowym widziałam, że koleżanka ze szkoły (moja rówieśniczka) w tym roku broni licencjata i tak sobie pomyślałam, że praca pracą, ale na studia w końcu wypadałoby pójść..... tak jakby.
Właściwie, pewnie dalej bym się obijała, ale K. przeprowadził ze mną poważną rozmowę, po której "pełna motywacji" zaczęłam się rozglądać za odpowiednim kierunkiem dla mnie.
A nie było to proste, gdyż wszystkie kierunki które ja chciałam, były pod kątem artystycznym, acz nie do końca opłacalnym, lub w ogóle nie istnieją w nauczaniu uczelni wyższych.
A szkoda.
Ubolewam nad tym nieprzeciętnie, ale co zrobić.
W końcu stanęło na grafice. To jest przedmiot, który w sumie wiąże się z moim hobby i umiejętnościami, a także patrząc na przedmioty - jestem w stanie skończyć ten kierunek. Najgorzej tylko będzie wkręcić się ponownie w nawyk nauki - ale, dam radę! Nie ja pierwsza i nie ostatnia będę się uczyć po "przerwie".

Niedługo wypłata. Marzę o roletach na okna i patelni....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz