piątek, 24 czerwca 2011

6. Hello Mr. Wolf!



Stalker Wolf.. is watching you.. you.. you.. you.. you!


Dziś miałam całą serię dziwacznych snów. Jednak jeden z nich był dla mnie szczególny. Znowu śnił mi się wilk.
Mój wilk.
Dawno nie przychodził do mnie w snach, więc tym bardziej się ucieszyłam na jego widok. Był zadowolony. Sądzę, że ma to związek ze zmianami jakie zachodzą w moim życiu.

A tak swoją drogą, to dzisiaj nie był dobry dzień. Czasem tak się zdarza, że pomimo dobrych chęci wszystko idzie na opak. Od rana ciągle coś. Byłam też u tego ortopedy.
Najpierw żaden autobus nam nie podpasował i szliśmy na pieszo z 5km w jedną stronę (szliśmy bardzo szybko, bo już było całkiem późno jak na piesze wycieczki, a nie wiedzieliśmy ile czasu nam zajmie ten spacer), doszliśmy dosłownie "na styk". A potem jeszcze jak poszłam pod gabinet, to jakaś laska się wepchnęła na moją godzinę!!! Byłam wściekła, bo poniekąd sama sobie byłam winna. Nie spytałam jej na którą jest godzinę i nie zdążyłam zareagować jak wskakiwała do gabinetu.
Jednak, później przyszła pewna Pani - stała pacjentka owego lekarza - i okazało się, że u tego pana opóźnienia to norma. Spoko, ale tego co się przez te parę minut nawkurzałam, to już nikt mi nie zwróci.
Bezsens.
U lekarza mój świat dziecięcych marzeń legł totalnie w gruzach. Pan doktor uświadomił mi, że niektórych rzeczy absolutnie nie da się zrobić i jedyne co mogę zdziałać z moimi kolanami to łykać leki na wzmocnienie rzepek i nosić specjalne wkładki ortopedyczne w butach, które tak na prawdę gówno mi dają, na to, na co najbardziej potrzebowałam, ale pomogą jedynie tyle, że podczas chodzenia, ciężar nie będzie się opierał bezpośrednio na wewnętrznej stronie rzepki kolanowej. Yeah.
Pogoda też tak jakby się uwzięła.
Na spacer nie za bardzo można było nigdzie isć, gdyż mosiężne chmury wisiały nad horyzontem i straszyły przelotnymi deszczami.
Jednak drobne zakupy z K. po drodze do domu, trochę poprawiły mi humor. Nie, nie nakupowałam niczego nie wiadomo czego. Po prostu sam fakt, że mogłam skupić myśli na czym innym - na wybieraniu, co jeszcze potrzeba kupić do domu itp, - sprawiła, że zapomniałam na chwilę o tym co mnie smuciło i trochę poprawił mi się nastrój.
Jednak prawdą przedwieczną jest przysłowie stare jak świat, że
"polak głodny, to polak zły".
Tak więc, głodna niczym wilk wróciłam do domu, z wisielczym humorem po całym beznadziejnym dniu - i wierzcie lub nie, ale - po zjedzeniu kolacji było już znacznie lepiej! Od razu zabrałam się za rysowanie, póki było jeszcze widno.
Zadowolona zrobiłam zdjęcie rysunku, a dokładniej szkicu i jutro, jeśli będzie czas, dokończę moją pracę. Ale póki co - nieskromnie dodam - jestem bardzo zadowolona. Dawno nie rysowałam i bałam się, że będzie gorzej.

Tak więc tym miłym akcentem kończę mój dzisiejszy wywód, pełna nadziei na lepsze jutro.
Oby tylko pogoda dopisała!

1 komentarz:

  1. czasem wystarczą drobiazgi by wypełnić te złe chwile :) ważne żeby je znajdywać w życiu codziennym

    OdpowiedzUsuń