
Minął miesiąc od ostatniej notki. Przez ten czas wiosna przychodziła, chowała się ustępując na chwilę walczącej zimie, tak na zmianę, dla zabawy chyba... ale w ostatnich dniach, wiosna na dobre się rozgościła od czasu, do czasu przybijając piątkę z latem.
Jak to mówią - Kwiecień plecień....
Najbardziej w tym wszystkim lubię słuchać ptaków, które rozochocone ciepłą temperaturą, grzejącym słonkiem i odżywającą roślinnością, rozśpiewują się od świtu do nocy.
Pójdę dziś z K. na spacer do lasu. Mamy blisko, pogoda jest ładna, więc trzeba korzystać.

PS: Doszłam do wniosku, że bez niektórych ludzi, bez niektórych spraw i problemów, czuję się weselsza, spokojniejsza i mniej zestresowana, dlatego uznałam, że pozostanę w takim stanie - bez tego wszystkiego. Toksyczni ludzie nie są mi do szczęścia potrzebni.
Wiosna nieco się schowała... :C
OdpowiedzUsuńJa tam nie narzekam. Pomimo deszczu i tak było ciepło. W samej bluzie można było wyjść na dwór i nie było zimno :)
UsuńKomu nie było, temu nie było... ;D
Usuńoj tam, oj tam :D wg mnie jest cieplutko. Wreszcie wiosna.
Usuń