Dziś spędziłam ogólnie bardzo miło dzień.
Właściwie zaczęło się od nocy, kiedy to Pan kot postanowił z nami spać. Pół nocy mruczał mi do ucha, aż w końcu łaskawie około 3 w nocy postanowił zrobić mi miejsce i polazł na swój fotel, a ja mogłam rozrzucić wygodnie swoje kończyny na wszystkie strony. W pracy dopisywał mi humor, okazało się, że to dzień wypłaty, yey! Po pracy spotkałam się z moja przyjaciółką A.
Udałyśmy się do pewnego znanego sklepu muzycznego, gdzie zakupiłam sobie nowy instrument. Następnie poszłyśmy na babskie zakupy, a potem na babskie ploty przy drinku z palmą (tak właściwie był to napój z lodem xD), odebrałam swoje kochane buciki z zakładu szewskiego i mam nadzieję, że mi posłużą całe lato!
Spędziłam dziś miło dzień, bez zbędnych histerii, nerwów, złości, smutków.
W poniedziałek zakończyła się pewna czarna seria, o czym świadczy też fakt, że we wtorek widziałam lecącego nad moją głową pięknego bociana, a następnego dnia parę metrów ode mnie siedział kos i śpiewał trele które były niczym miód dla moich uszu. Cudo.
Kolejny ciężar spadł z serca, pewien etap zamknięty.
Doszłam do wniosku, że kijem rzeki nie zawrócę.
Esy floresy.
Muzyką ogrzewam swoje serce i w tanecznym przytupnięciu podążam na przód. Aye!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz